Iga Świątek w ćwierćfinale WTA Seul – wygrana z Soraną Cirsteą – StolicaSportu.pl

Iga Świątek pewnie w ćwierćfinale w Seulu po zwycięstwie nad Soraną Cirsteą

Iga Świątek
fot. Jan Szurek

Już od pierwszych gemów Iga Świątek narzuciła Soranę Cirstei swoje warunki gry. Konsekwentne rozrzucanie Rumunki po korcie i bezbłędne wykorzystywanie break pointów poskutkowały szybkim prowadzeniem, mimo że chwilami Polka nie była nieomylna. Sety nie obyły się bez dramaturgii, szczególnie podczas szóstego setbola w pierwszej partii. Mimo gorącej i wilgotnej atmosfery w Seulu, Świątek wygrała 6:3, 6:2 i pewnie zameldowała się w ćwierćfinale.

Już przed pierwszym serwisem nad kortem unosiła się świadomość, że Iga Świątek znów może podciągnąć się w klasyfikacji najlepszych sezonu. Wygrana wymagała skupienia od początku: w Seulu nie ma miejsca na rozluźnienie, nawet jeśli po drugiej stronie siatki staje Sorana Cirstea, którą Polka pokonała wcześniej we wszystkich dotychczasowych spotkaniach.

Mecz zaczął się po myśli Rumunki, która wygrała losowanie i zdecydowała się serwować. Pierwsza wymiana padła jej łupem, ale szybko kontrolę przejęła Świątek, cierpliwie rozrzucając przeciwniczkę i zamykając punkty precyzyjnym forhendem. Set już w trzecim gemie został zaadresowany: Polka przełamała, potem zrobiła to ponownie i chwilę później prowadziła 3:0. Cirstea, już na tym etapie, dwa razy prosiła o sprawdzenie śladu piłki, jednak challenge nie przyniósł jej upragnionej zmiany decyzji.

Imponujące, jak Świątek — nawet jeśli rozpoczynała gema słabiej — potrafiła odwrócić sytuację na swoją korzyść. Kiedy to Rumunka przeszła do kontrataku w piątym gemie i wybroniła się ze stanu 0-40, Iga nie zamierzała z tego robić dramatu. Pozostała skupiona i dociągnęła partię do stanu 5:1. Później gra Polki lekko falowała, kilka łatwych błędów przy forhendzie i niewykorzystane piłki setowe nieco przeciągnęły batalię. Ostatecznie Świątek zamknęła partię po szóstym setbolu, trwającym 49 minut - 6:3.

Początek drugiego seta znów należał do Polki. Wieczór w Seulu był parny, ale Polka – po krótkim odpoczynku w szatni – wróciła gotowa na kolejną partię walki. Szybko wyszła na 2:0 i choć musiała wybronić break pointa, nie oddała przewagi. Obie zawodniczki wplatały efektowne woleje z błędami taktycznymi, lecz to Świątek utrzymywała wyższy poziom gry i konsekwentnie wykorzystywała słabsze uderzenia starszej Cirstei.

Rumunka robiła co mogła, żeby doprowadzić do wyrównania, ale to Polka rozstrzygała większość dłuższych wymian na swoją korzyść. Precyzyjne bekhendy, regularność przy linii oraz sprytne lobowanie pozwalały Idze spokojnie powiększać przewagę. Drugi set był mniej dramatyczny – Świątek wygrała 6:2 i zapewniła sobie miejsce w ćwierćfinale po godzinie i kilkunastu minutach walki.

O sile Świątek najlepiej świadczy statystyka: nie przegrała pierwszego meczu w turnieju mistrzowskim od czterech lat, co wyróżnia ją spośród rywalek. Nawet po dłuższej przerwie szybko odnajduje rytm i w Seulu po raz kolejny udowodniła, jak świetnie radzi sobie z presją oraz oczekiwaniami kibiców.

Domyślna grafika
Źródło: Interia.pl

Wybrane dla Ciebie