Bukayo Saka ponownie kontuzjowany

Bukayo Saka znów musi zrobić sobie przerwę od gry po urazie mięśnia z tyłu uda. Klub z północnego Londynu dwoi się i troi, by zminimalizować ryzyko powtórki, a sam zawodnik ma wrócić na boisko w ciągu miesiąca. Ekspert od urazów wyjaśnia, z czym zmaga się skrzydłowy Kanonierów oraz jakie działania mają podjąć działacze i sztab szkoleniowy, aby nie stracić Saki na dłużej. Jednocześnie Arsenal uważnie monitoruje także stan zdrowia Martina Odegaarda, który ostatnio również musiał zejść z boiska.
Bukayo Saka znów zmartwił sztab szkoleniowy Arsenalu, schodząc z boiska w drugiej połowie efektownego, wygranego 5:0 meczu z Leeds United. Angielski skrzydłowy trzymał się za lewą nogę, wyraźnie niepocieszony, co od razu wywołało lawinę spekulacji o ewentualnej poważnej kontuzji. Mikel Arteta jeszcze tego samego wieczoru nie wykluczał, że problem może być poważny.
Rok temu Saka pauzował ponad trzy miesiące i przeszedł operację prawego uda, więc sympatycy klubu mieli prawo obawiać się podobnego scenariusza. Na szczęście, jak wynika z najnowszych ustaleń, tym razem klub spodziewa się powrotu swojego gwiazdora na boisko w ciągu czterech tygodni.
Stephen Smith, szef Kitman Labs – firmy analizującej urazy – przekonuje, że tym razem to najprawdopodobniej kontuzja pierwszego stopnia lub bardzo łagodna drugiego stopnia: „W tego typu urazach mamy do czynienia z bólem lub lekkim obrzękiem, ale bez znacznych uszkodzeń włókien mięśniowych” – podkreślił w rozmowie z Metro. Takie urazy zazwyczaj oznaczają krótszą przerwę, bo mięsień nie jest całkowicie zerwany.
Dlaczego problemy się powtarzają? Arsenal nie odpuszcza analizy
Arsenal – choć latem wzmocnił kadrę o kreatywnych piłkarzy takich jak Viktor Gyökeres, Eberechi Eze czy Noni Madueke – nie ukrywa, że brak Saki to poważny kłopot już od najbliższego starcia z Liverpoolem na Anfield. Poprzedni sezon dobrze obrazuje skalę wpływu skrzydłowego na wyniki: gdy doznał urazu w grudniu, Kanonierzy tracili do Liverpoolu zaledwie trzy punkty; w momencie powrotu – aż dwanaście.
Kiedy ogłoszono, że Saka będzie leczyć się przez miesiąc, wielu odetchnęło z ulgą, bo nadchodząca przerwa reprezentacyjna może ułatwić spokojną rehabilitację. Mimo wszystko, sztab szkoleniowy i lekarze Arsenalu wnikliwie badają przyczyny kolejnych kontuzji. Oceniają, czy proces usprawnienia po operacji był wykonany wzorcowo po prawej nodze, czy nie pominięto niczego podczas przygotowań do obecnego sezonu, a także czy nie kryje się za tym coś głębszego. „Będą szczegółowo porównywać parametry sprzed pierwszego urazu, z okresem przed najnowszym oraz bacznie analizować każdy etap leczenia i powrót do gry” – zaznacza Smith.
Smith ostrzega, że nawet jeśli kontuzja wygląda na błahą, trzy lub cztery tygodnie przerwy oznaczają utratę dziesięciu procent sezonu. Każdy kolejny taki uraz powoduje dalsze straty, a Saka wielokrotnie samodzielnie odmienia losy meczów. Dla Arsenalu kluczowe jest więc, by nie doszło do nawracających problemów, bo ponowna operacja mogłaby na wiele miesięcy wykluczyć Anglika z gry.
Czytaj także
Martin Odegaard i inne zmartwienia Kanonierów
Nie tylko Saka musiał opuścić boisko w meczu z Leeds – równie niepokojąco wyglądała sytuacja Martina Odegaarda, który zgłosił uraz barku. Norweg znalazł się jednak w kadrze swojego kraju na zbliżające się eliminacje Mistrzostw Świata, co daje cień nadziei, że przerwa nie będzie długa. Według specjalistów Arsenal już dawno wie, czy pomocnikowi grozi dłuższa absencja: w takich przypadkach decyzje podejmuje się w ciągu dwóch dób od urazu.
„Przy takich kontuzjach tolerancja wysiłku w piłce nożnej jest większa niż chociażby w rugby czy futbolu amerykańskim. Sztab może dostosować treningi, by minimalizować ryzyko pogłębienia problemu – sprawić, by Odegaard trenował bez kontaktu z rywalami, zachowując świeżość i rytm meczowy” – wyjaśnia Smith.