Lech Poznań upokorzony przez Cracovię! Sensacyjna porażka przy Bułgarskiej

W Poznaniu doszło do wydarzenia, którego nie spodziewali się nawet najwięksi sceptycy. Lech Poznań, świeżo upieczony mistrz Polski, został rozbity na własnym stadionie przez Cracovię aż 1:4. Debiutujący na ławce trenerskiej gości Luka Elsner poprowadził swój zespół do historycznego zwycięstwa, a nowi piłkarze Cracovii błyskawicznie wpisali się na listę strzelców. Takiego początku sezonu przy Bułgarskiej nie pamiętają nawet najstarsi kibice Kolejorza – frustracja na trybunach była widoczna, a złość fanów narastała z każdą kolejną minutą spotkania.
Lech Poznań rozpoczął nowy sezon Ekstraklasy w sposób, który zszokował nie tylko własnych kibiców, ale i całą piłkarską Polskę. Już w 2. minucie meczu z Cracovią przy Bułgarskiej Filip Stojilković otworzył wynik spotkania, wykorzystując fatalną stratę gospodarzy w środku pola. Gospodarze nie zdążyli się jeszcze dobrze ustawić na boisku, a już musieli odrabiać straty, co wyraźnie wprowadziło nerwowość w ich poczynaniach.
Po kilkunastominutowej przerwie spowodowanej zadymieniem stadionu, Lech próbował odzyskać kontrolę nad grą, jednak goście byli bezlitośni. W 26. minucie duet Stojilković–Hasić ponownie zaskoczył obronę Kolejorza. Tym razem to Bośniak był egzekutorem, a Cracovia prowadziła już 2:0. Przegrywając w takim stylu, Lech Poznań przypominał drużynę rozbitą, niezdolną do stworzenia klarownych sytuacji pod bramką Mateja Ravasa.
Jedyną szansą na zmianę przebiegu meczu okazał się rzut karny tuż przed końcem pierwszej połowy, podyktowany po zagraniu ręką Gustava Henrikssona. Mikael Ishak skutecznie wykorzystał jedenastkę, dając miejscowym kontaktowego gola, jednak nadzieje na odwrócenie losów meczu były już wtedy mocno ograniczone.
Druga połowa to kolejne rozczarowanie dla fanów Kolejorza. Choć Lech starał się prowadzić grę i dłużej utrzymywał się przy piłce, to właśnie defensywne błędy były wodą na młyn dla gości. W 52. minucie znów błysnął Ajdin Hasić, zdobywając swoją drugą bramkę tego wieczoru po kombinacyjnej akcji z Otarem Kakabadze i Dominikiem Piłą. Zaledwie dziesięć minut później Martin Minchev zdecydował się na indywidualną akcję, którą zwieńczył celnym strzałem tuż przy słupku, ustalając wynik meczu na 4:1 dla Cracovii.
Tak wysokiej porażki Lecha Poznań na własnym stadionie nie widziano od lat. Kibice nie kryli rozczarowania – gwizdy, puste sektory i narastająca frustracja były widoczne szczególnie w końcówce. Drużyna Nielsa Frederiksena prezentowała się na boisku wyjątkowo bezradnie, popełniając szkolne błędy i dając się ogrywać szybkim kontratakom.
Trener Lecha nie ukrywał rozgoryczenia po ostatnim gwizdku.
„Trudno wiele powiedzieć po takim spotkaniu. Jesteśmy bardzo zawiedzeni rezultatem. Chciałbym pogratulować Cracovii wyniku, bo zasługiwali na to zwycięstwo, byli efektywni w swoich działaniach. Może ten mecz nie powinien zakończyć się aż takim wynikiem, ale trzeba oddać przeciwnikowi, że był dobrze zorganizowany w obronie. To niepokojąca sytuacja, wymieniać tyle podań na połowie rywala, ale nie kończyć ich strzałem. Nie potrafiliśmy tworzyć sytuacji, dodatkowo trzy z czterech goli padły po naszych oczywistych błędach. Robiąc takie błędy, trudno jest sięgnąć po zwycięstwo.”
Jeszcze ostrzej wypowiedział się Joel Pereira:
„Jako zawodnicy Lecha, jako klub musimy być zażenowani tym jak zagraliśmy. Zaczęliśmy sezon od dwóch porażek, tydzień temu nasz występ był słaby, a dzisiaj jeszcze gorszy. Każdy musi spojrzeć na siebie i wziąć za to odpowiedzialność, aby odpowiednio przygotować się na wtorek. Popełniliśmy zbyt wiele błędów jako zespół. Cracovia była dobra i potrafiła wykorzystać te błędy, bo strzeliła po nich cztery gole. To nasza wina.”
Czytaj także
Radości nie krył za to trener Cracovii, Luka Elsner, który debiutował w oficjalnym meczu na ławce Pasów.
„Po pierwsze chciałbym podziękować kibicom, panowała niesamowita atmosfera, wspierali nas przez cały mecz, również fani Lecha, za co chcemy podziękować. Dla nas to świetny początek sezonu, jestem zadowolony z naszego występu. Graliśmy odpowiedzialnie, poza rzutem karnym, rywal nie stwarzał wielu okazji. Pokazaliśmy zespołowość, przeciwstawiliśmy się Lechowi. To dopiero początek naszej pracy.”
Wynik 1:4 to nie tylko bolesny cios dla Lecha, ale także sygnał, że przebudowywana Cracovia pod nowym szkoleniowcem może być czarnym koniem sezonu. W składzie gości zadebiutowali Filip Stojilković i Dominik Piła, a Ajdin Hasić pokazał, że jest w stanie wziąć na siebie ciężar gry. 29 123 widzów na stadionie było świadkami czegoś, co z pewnością zostanie zapamiętane na długo. Ten wieczór przy Bułgarskiej na długo pozostanie w pamięci fanów obu zespołów.