Lech Poznań rozbity przez Genk w eliminacjach Ligi Europy

Niels Frederiksen Legia - Lech
fot. Jan Szurek

Lech Poznań przegrał u siebie aż 1:5 z KRC Genk w pierwszym spotkaniu 4. rundy eliminacji Ligi Europy. Wszystko wskazuje na to, że jesienią wystąpi w fazie ligowej Ligi Konferencji.

Lech miał swoje problemy kadrowe już przed pierwszym gwizdkiem – zabrakło Roberta Gumnego, Joela Pereiry, Aliego Gholizadeha czy Radosława Murawskiego. Trener Niels Frederiksen musiał łatać skład na mecz, w którym Kolejorz i tak nie był faworytem. Dla wielu kibiców to spotkanie miało być okazją do sprawdzenia, czy poznaniacy są w stanie powalczyć z renomowanym rywalem.

Początek kompletnie zburzył te nadzieje – goście z Genk już w 10. minucie objęli prowadzenie. Niespodziewanie chwilę później gospodarze zdołali wyrównać. Po prostym błędzie rywali, Mikael Ishak zagrał do Filipa Jagiełły, a ten technicznym strzałem dodał trochę adrenaliny na trybunach.

Wydawało się, że Lech może złapać trochę wiatru w żagle. Jednak kontuzja Antonio Milicia szybko wybiła zespół z rytmu. Od tego momentu przewaga Genku była coraz bardziej przytłaczająca. Do przerwy Belgowie strzelili łącznie cztery gole, a defensywa gospodarzy reagowała z opóźnionym refleksem. Bartosz Mrozek, choć wybronił rzut karny i dobitkę, mógł czuć się jak samotny żołnierz na polu bitwy.

Druga połowa? Genk szybko dołożył piąte trafienie – piłka odbiła się od Michała Gurgula i wpadła do bramki. Później Belgowie nie forsowali już tempa, jakby mieli świadomość, że rywal leży na deskach. Lech próbował sklecić choćby jedną akcję, ale wszystko tego dnia wychodziło krzywo. Wynik 1:5 po takiej grze oznacza, że wyjazdowy rewanż zapowiada się bardziej jak przykry obowiązek niż szansa na odkupienie.

Wybrane dla Ciebie