Haaland nie śpi przez dramat Bryne FK. Napastnik poruszony losem byłego klubu

Erling Haaland, gwiazda Manchesteru City, nie może przejść obojętnie obok problemów klubu z dzieciństwa. Chaos w norweskiej ekipie nasilił się po niedawnym zwolnieniu trzech kluczowych piłkarzy.
Erling Haaland bez ogródek przyznaje, że nie śpi spokojnie, odkąd w Bryne FK – klubie, w którym stawiał pierwsze piłkarskie kroki – rozpętał się totalny chaos. Choć dziś jest czołową postacią Manchesteru City, nie zapomniał o miejscu, gdzie wszystko się zaczęło.
Czytaj także
Norweski napastnik zabrzmiał wyjątkowo szczerze na swoich profilach społecznościowych, pytając: „Co się dzieje w Bryne?”. Parę godzin później już jawnie wybuchł: „W moim dawnym klubie panuje chaos, to mnie wkurza.”
Powód frustracji jest oczywisty. Bryne FK, beniaminek norweskiej ekstraklasy, po 20 kolejkach ugrzęzł na 14. miejscu w tabeli. We wtorek wokół drużyny zawrzało jeszcze mocniej – zarząd postanowił natychmiastowo rozwiązać kontrakty trzech piłkarzy. Na wylocie znaleźli się Axel Kryger, Jens Husebo oraz Robert Undheim. Dla Haalanda szczególnie bolesna okazała się utrata Undheima – legendy Bryne i kapitana z 11-letnim stażem, z którym miał okazję grać w jednej drużynie. Tak nieoczekiwany finał sprawił, że temat nie znika z głowy gwiazdora, który otwarcie przyznał, że aż nie może przez to spać.
Prowadzę życie daleko od rodzinnych stron, ale to, co dzieje się w Bryne, wciąż mocno mnie dotyka.