Lech Poznań znów lepszy od GKS Katowice

Już ponad dwie dekady piłkarze GKS Katowice próbują przełamać ligową klątwę i pokonać Lecha Poznań. W niedzielnym starciu to znowu 'Kolejorz' cieszył się z wyjazdowej wygranej – tym razem decydujący okazał się celny strzał Bryana Fiabemy tuż przed przerwą. Choć poznaniacy byli dalecy od formy z pucharowych boisk, ich skuteczność pozwoliła utrzymać niepokonaną passę w starciach z katowiczanami.
Lech Poznań stawił się w Katowicach świeżo po rozbiciu Rapidu Wiedeń w Lidze Konferencji UEFA. Euforia po czterech golach musiała jednak ustąpić ligowej codzienności. Na stadionie GKS Katowice, w ramach 11. kolejki Ekstraklasy, podopieczni Nielsa Frederiksena nie powtórzyli fajerwerków z pucharów, ale finalnie wywieźli pełną pulę punktów po skromnej wygranej 1:0.
Choć poznaniacy zdjęli nogę z gazu, to i tak zrobili, co trzeba. W 45. minucie Bryan Fiabema dostał dogranie od Filipa Jagiełły tuż przed szesnastką. Norweg nie kalkulował: błyskawiczny strzał, piłka pomiędzy nogami defensorów gospodarzy – i futbolówka ląduje tuż przy słupku. Lech objął prowadzenie tuż przed zejściem do szatni, czym ostudził apetyty trybun przy Bukowej.
Druga połowa zdecydowanie należała do gospodarzy. GKS Katowice rzucił się do odrabiania strat pod okiem Rafała Góraka. Kilka razy ofensywa rozpalała publiczność – zwłaszcza Borja Galan, który najpierw głową, a chwilę później prawą nogą z bliska nie trafił w światło bramki. Lech pojawił się głównie w roli rzetelnego obrońcy, co rusz tamując ataki katowiczan na skrzydłach.
Warto zauważyć obecność dwóch reprezentantów Polski na trybunach – Kamil Grabara oraz Jakub Kamiński wspierali GKS z wysokości trybun, licząc zapewne na choćby remis. Ostatecznie jednak gospodarze marnowali kolejne okazje, a prawdziwy dramat rozegrał się już w doliczonym czasie, gdy piłka niemal przekroczyła linię bramkową, ale jeden z obrońców wyjaśnił sytuację z najgorszego możliwego zagrożenia.
Kolejorz wciąż niepokonany przez GKS Katowice od 2003 roku. Dla katowiczan ta seria zaczyna być prawdziwym utrapieniem – obecnie zespół wylądował na 16. pozycji w tabeli, balansując na granicy strefy spadkowej. Lech dzięki zwycięstwu awansował na miejsce szóste i może spokojnie planować kolejne spotkanie ligowe.
Katowicki stadion wypełnił się w sporej części kibicami, którzy przez całą drugą połowę nie przestawali dopingować miejscowych. Dla GKS-u był to kolejny trudny wieczór, bo poza przegraną drużyna znalazła się w coraz gorszej sytuacji ligowej. Czas pokaże, czy trener Górak znajdzie sposób na przełamanie fatalnej passy w kolejnych meczach.
GKS Katowice - Lech Poznań 0:1 (0:1)
Czytaj także
0:1 - Bryan Fiabema 45
GKS: Rafał Strączek - Alan Czerwiński, Arkadiusz Jędrych, Lukas Klemenz - Marcin Wasielewski, Jesse Bosch, Mateusz Kowalczyk (59. Sebastian Milewski), Borja Galan - Eman Marković (67. Marcel Wędrychowski), Ilja Szkuryn (67. Maciej Rosołek), Bartosz Nowak.
Lech: Bartosz Mrozek - Robert Gumny (67. Joel Pereira), Mateusz Skrzypczak, Antonio Milić, Joao Moutinho (67. Michał Gurgul) - Timothy Ouma, Antoni Kozubal - Bryan Fiabema (67. Taofeek Ismaheel), Filip Jagiełło (67. Yannick Agnero), Leo Bengtsson (84. Kornel Lisman) - Mikael Ishak.