Widzew rozmawia w sprawie transferu z KRC Genk

Właściciel Widzewa Łódź razem z dyrektorem sportowym ruszyli prywatnym samolotem na ostatnią transferową misję. Celem jest pozyskanie Andiego Zeqiriego z KRC Genk. Belgowie nie kryją optymizmu, a kwota transakcji zbliża się do historycznego rezultatu znanego z Ekstraklasy.
W piątkowe popołudnie atmosfera na łódzkim lotnisku nabrała wyjątkowego napięcia. Robert Dobrzycki, właściciel Widzewa Łódź, wsiadał do niewielkiego samolotu razem z dyrektorem sportowym Mindaugasem Nikoliciusem. Jak podaje Goal.pl, duet ten udał się w specjalną podróż, by dopiąć głośny transfer Andiego Zeqiriego.
O co toczy się gra? Napastnik KRC Genk jeszcze niedawno nie chciał nawet słyszeć o przenosinach do Polski, bo liczył na lukratywniejsze oferty z innych rynków. Jednak w większości krajów transferowe okno już się zamknęło i realia szybko się zmieniły. Właściciel Widzewa postanowił wykorzystać ten moment, by przekonać Szwajcara do Ekstraklasy.
Belgijski Genk nie ukrywa, że czas zakończyć współpracę z Zeqirim. Negocjacje przyniosły różne nastroje – w Łodzi ostrożnie mówi się o „długiej drodze do końca rozmów”, tymczasem w Belgii przekonanie o rychłym porozumieniu jest znacznie większe. „Klub chce dojść do porozumienia z Widzewem i oddać mu zawodnika, z którym nie wiąże już planów” – pada w relacjach tamtejszych dziennikarzy.
Ciekawie robi się, gdy wchodzimy w szczegóły finansowe. KRC Genk wycenia transfer na prawie 3 mln euro, choć – jak wylicza Goal.pl – finalna kwota nieco ustępuje obecnemu rekordowi Ekstraklasy, który należy do Legii Warszawa (Mileta Rajović za 3 mln euro z Watfordu). Cała operacja oznaczałaby jednak, że Widzew wskoczyłby na pozycję wicelidera wszech czasów pod względem wydatków na jednego piłkarza w lidze. Wcześniej drugie miejsce okupowała również Legia (wykup Rubena Vinagre ze Sportingu za 2,4 mln euro).
Transferowe okienko kończy się w Polsce o północy w poniedziałek.