Rumuńska prasa mocno krytykuje Legię

– Dali Ediemu Iordănescu samolot do pilotowania w Legii, ale w czasie lotu wymienili mu silnik, a potem skrzydła! – tak zaczyna się bezpardonowy atak rumuńskich mediów na warszawską drużynę i jej politykę transferową. Pomimo udanego początku sezonu, Legia mierzy się z ostrą krytyką za masowe odejścia piłkarzy i brak poważnych wzmocnień, co – zdaniem komentatorów z Rumunii – bezpośrednio wpływa na trudną sytuację nowego trenera.
W rumuńskiej prasie nie brakuje gorzkich słów pod adresem władz Legii Warszawa oraz ich najnowszego szkoleniowca, Edi Iordănescu. „Dali Ediemu Iordănescu samolot do pilotowania w Legii Warszawa, ale w czasie lotu wymienili mu silnik, a potem skrzydła! Kulisy piekielnej misji są takie – sprzedajesz piłkarzy za 17 milionów euro, a kupujesz tylko za 4 miliony euro, a mimo to chcesz mistrzostwa i chwały w Europie, mając kadrę słabszą niż rok temu” – cytują dziennikarze serwisu prosport.ro.
Zespół pod wodzą rumuńskiego szkoleniowca notuje przyzwoity start w Ekstraklasie: dwa zwycięstwa, remis i porażka w czterech spotkaniach, a także jest bardzo blisko awansu do fazy grupowej Ligi Konferencji UEFA po wygranej w pierwszym meczu z Hibernianem. Jednak według materiałów opublikowanych przez Prosport, pozakulisowy obraz Legii odbiega od oficjalnych komunikatów, a zmiany w składzie prowadzą do poważnych pytań o przyszłość drużyny.
Wieczny plac budowy
Iordănescu trafił do klubu 16 czerwca i już trzy tygodnie później poprowadził Legię do wygranej w Superpucharze Polski nad Lechem Poznań. Kalendarz nie oszczędzał zespołu – wyjazdy do Kazachstanu, na Cypr czy do Szkocji w eliminacjach pucharowych wymagały rotacji, a kadra była, jak podkreślają eksperci, niekompletna. Transfery przeciągały się do ostatnich dni, zawodnicy przychodzili i odchodzili niemal w trakcie trwających rozgrywek. „Minęły prawie trzy miesiące, a szatnia Legii wciąż wygląda jak plac budowy. Tak nie da się robić wyników” – alarmuje cytowany agent piłkarski.
Sezon transferowy pod znakiem chaosu
Według wyliczeń transfermarkt.com, aż 13 zawodników opuściło klub, a tylko 6 zostało zakontraktowanych. Ruchy transferowe następowały tuż przed lub pomiędzy ważnymi meczami – przez co trener miał bardzo mało czasu, by skutecznie wdrożyć nowo pozyskanych graczy. Najbardziej dotkliwa okazała się sprzedaż Ryoi Morishity – najlepszego piłkarza poprzedniego sezonu, zastąpionego przez pozyskanego na wypożyczenie Ermaliego Krasniqiego. Przewidziany jest również transfer Jana Ziółkowskiego do AS Romy.
Agent komentuje: „To wygląda fatalnie. Sprzedają Morishitę za 2,1 mln, a w zamian biorą Krasniqiego na darmowe wypożyczenie. Oyedele i Ziółkowski sprzedani za 6 mln każdy – obaj 20-latkowie. W zamian klub ściąga wolnych zawodników! To nie jest strategia na trofea, tylko na czysty zarobek”.
Jedynym większym zakupem był napastnik Mileta Rajović z Watfordu, który kosztował klub około 3 mln euro. Ten ruch miał za zadanie ugasić niezadowolenie kibiców, którzy – wobec braku poważnych wzmocnień – przestali kupować karnety na mecze.
Czytaj także
Kadra Legii traci na wartości
Tegoroczne transfery sprawiły, że klub zarobił blisko 17 mln euro, wydając zaledwie 4,2 mln. Mimo deklarowanych wysokich celów sportowych, obecna kadra jest wyceniana już o 27% niżej niż przed rokiem, kiedy to Legia zakończyła sezon dopiero na piątym miejscu. Kluczowe ubytki, jak odejście bramkarza Kovačevicia czy zakończenie wypożyczenia Luquinhasa, dodatkowo osłabiły drużynę.
Przy tych wszystkich zmianach, Iordănescu zdecydował się postawić na napastnika Nsame, którego wcześniej planowano sprzedać. Efekt? Sześć bramek w dziesięciu spotkaniach, co daje cień nadziei na skuteczność w ofensywie, mimo kadrowych turbulencji.