Wyjątkowy wieczór Jordana Loyda! Polska ogrywa Izrael po thrillerze w Katowicach

Tysiące kibiców na trybunach Spodka przeżyły prawdziwy dreszczowiec. Polska reprezentacja koszykarzy długo prowadziła z Izraelem, lecz w końcówce musiała ratować zwycięstwo, gdy rywale odrobili kilkanaście punktów straty. Decydujące akcje należały do Jordana Loyda, który niemal w pojedynkę zapewnił Polakom kolejną wygraną podczas EuroBasketu 2025. Kapitalny dzień miał też kapitan Mateusz Ponitka, zaś pełne trybuny nie przestały dopingować biało-czerwonych nawet na moment. Takich emocji w Katowicach dawno nie widziano.
Kibice zgromadzeni w katowickim Spodku od pierwszych minut mogli poczuć, że to będzie wieczór pełen sportowej dramaturgii. Polska kadra zaczęła mocno i – mimo popełnienia aż 17 strat w całym meczu – przez większość czasu prowadziła grę. W pewnym momencie przewaga gospodarzy wyniosła aż 14 punktów. Wydawało się, że Polacy mają wszystko pod kontrolą.
Jednak Izrael nie zamierzał poddać się bez walki. Gdy w trzeciej kwarcie Deni Avdija wrzucił wyższy bieg i tylko w tej części rzucił 16 z 23 zdobytych ostatecznie punktów, przewaga gospodarzy błyskawicznie się rozpłynęła. Izrael walczył jak równy z równym i na półtorej minuty przed końcem po celnym rzucie za trzy Khadeena Carringtona objął prowadzenie 64:62. Spodek zamilkł, a kibice zaczęli drżeć o losy spotkania.
W tym momencie klasę pokazał Jordan Loyd. Najpierw zdecydował się na odważny rajd pod kosz, zdobywając punkt wyrównujący. Następnie, po nieudanej akcji rywali, wywalczył sobie pozycję do rzutu, zebrał piłkę po własnej próbie i wpakował ją do kosza – dając Polsce prowadzenie na trzynaście sekund przed końcem. To był prawdziwy pokaz zimnej krwi.
Do końca wynik nie uległ już zmianie. Polska zwyciężyła 66:64 i wraz z Francją pozostaje niepokonana w grupie D EuroBasketu 2025 po dwóch kolejkach. Awans był w powietrzu, a atmosfera na trybunach tylko podkręciła rangę tego triumfu.
Loyd znów okazał się bohaterem, rzucając aż 27 punktów (w tym pięć razy trafiając za trzy). Kapitan Mateusz Ponitka także nie zawiódł, składając sobie „urodzinowy prezent” w postaci double-double – z 16 punktami i 11 zbiórkami. W barwach Izraela błyszczał Avdija, któremu do triple-double zabrakło naprawdę niewiele – dorzucił 9 zbiórek i 5 asyst.
Jak podkreślono po meczu, mimo mocnej defensywy Izraela i ofensywnych przestojów Polski to walka na tablicach okazała się decydująca – zespół Igora Milicicia zebrał aż 51 piłek przy 40 rywali. Ponad pół godziny to biało-czerwoni dyktowali warunki, a kluczowe zmiany prowadzenia przypadły już na drugą część meczu.
Po spotkaniu sporo mówiło się o niełatwej końcówce. Jordan Loyd stwierdził krótko, że „drużyna znalazła sposób i takie reakcje są charakterystyczne dla wielkich zespołów”. Z kolei Dominik Olejniczak docenił wkład amerykańskiego lidera, określając go jako zawodnika, który „idealnie wpasował się do polskiej drużyny i rodziny”.
Przed Polakami kolejny sprawdzian – pojedynek z Islandią. Izrael w następnej kolejce zmierzy się z bezbłędną dotąd Francją. Jednego można być pewnym: emocji w Katowicach nie zabraknie.