Newcastle twardo odpowiada Isakowi. Będzie musiał zostać?

Alexander Isak wywołał burzę, publikując oświadczenie oskarżające Newcastle United o złamane obietnice. Po tygodniach transferowych spekulacji napastnik nagle zażądał zmiany klubu, wzniecając konflikt w szatni i na trybunach. Newcastle nie pozostało dłużne – działa natychmiastowo, obstając przy swoim i zapowiada, że Szwed na razie nigdzie się nie rusza. Zawirowania transferowe i emocje wokół przyszłości Isaka weszły na nowy poziom – a saga zapowiada się na długą.
Alexander Isak eksplodował medialnie, zamieszczając we wtorek wieczorem mocny wpis w mediach społecznościowych. Oskarżył swój klub, Newcastle United, o złamane obietnice i podkreślił, że jego zaufanie zostało utracone, sugerując otwarcie potrzebę zmiany otoczenia.
Całe lato na Tyneside upłynęło pod znakiem spekulacji – klub bezskutecznie rozglądał się za nowymi napastnikami, próbując ściągnąć choćby takich graczy jak Joao Pedro, Liam Delap, Hugo Ekitike czy Benjamin Sesko. Priorytetem było przygotowanie się na ewentualną sprzedaż Isaka do Liverpoolu, ale zabrakło efektu. Kiedy stało się jasne, że na rynku nie uda się nikogo przekonać, Newcastle zacieśniło front – pozostanie Szweda wydawało się coraz pewniejsze.
Atmosfera jednak wybuchła dopiero, gdy Isak publicznie wyraził swój żal. 25-latek wprost stwierdził, że „obietnice zostały złamane”, a relacja z klubem znalazła się na krawędzi nie do odwrócenia. Ów komunikat odbił się szerokim echem, a kibice zaczęli spekulować, czy napastnik rzeczywiście już więcej nie założy białej koszulki Srok.
„Kiedy obietnice zostają złamane i zaufanie tracone, związek nie może trwać. Właśnie w takim stanie rzeczy się teraz znajduję i dlatego zmiana leży w najlepszym interesie wszystkich, nie tylko mnie”.
Czytaj także
W klubie od razu zareagowano: stanowisko Newcastle jest jasne – Isak ma jeszcze ważny kontrakt, a nikt z władz nie dawał mu gwarancji odejścia tego lata. „Chcemy zatrzymać naszych najlepszych zawodników, ale musimy działać w interesie drużyny i kibiców” – przekazali szefowie klubu, dając do zrozumienia, że nie przewidują sprzedaży swojego napastnika.
Kulisy konfliktu sięgają jeszcze poprzedniego roku, kiedy zespół Isaka liczył na nową umowę. Poprzednia dyrektor Amanda Staveley rozmawiała o podwyżce ze Szwedem już wiosną, ale po zmianach w strukturze klubu temat ucichł. Nowy dyrektor sportowy Paul Mitchell stanął okoniem. To zaostrzyło frustrację gracza, czego kulminacją było wczorajsze ultimatum.
Dla Newcastle sprawa wygląda zero-jedynkowo: brak nowych wzmocnień w ataku oznacza, że takie nazwisko jak Isak jest nie do wypuszczenia, choćby sam piłkarz otwarcie deklarował brak chęci do dalszej gry. Sytuacja daleka jest od finału, a saga z udziałem Szweda rozkręca się na dobre. W każdym razie hierarchia klubu twardo obstaje przy swoim i trudno przewidzieć, kto pierwszy spuści z tonu.